Jeśli rolą sztuki jest – i ja w to wierzę – przedstawianie świata, to powinien to być obraz opowiadający o tym, co lokalne tylko o tyle, o ile jest także przykładem tego, co dzieje się na ogólniejszym planie.
Charles Esche
Prezentacja twórczości artystycznej powstającej w kręgu oddziaływania ośrodka akademickiego zawsze potrzebuje ramy, wymaga kategorii pozwalających rozpoznać ją, jako prezentację konkretnego zjawiska, konkretnej formacji. Choć nadanie wyraźnych, rozpoznawalnych kształtów tak heterogenicznemu zjawisku jak uczelnia artystyczna musi prowadzić do uproszczeń, zubażających bogactwo danego środowiska, bez uczynienia takiego, w istocie politycznego, gestu pozostajemy w sferze pluralizmu. Ta myśl pierwsza naszła mnie, gdy zostałem zaproszony do napisania tekstu towarzyszącemu kolejnej prezentacji twórczości studentów fotografii w łódzkiej Szkole Filmowej i artystów z nią związanych. Czy mam szanse znaleźć jakiś rys łączący postawy tych osób, a może na podstawie własnych obserwacji coś zaproponować; a więc, jak kto woli, opisać lub wyznaczyć „charakter” szkoły?
Proces kształtowania się tożsamości trwa już na dobre od kilku lat. Lustrem tego procesu jest seria wystaw, która określa trajektorię „emancypacji” fotografii, jako samodzielnej dziedziny w łonie szkoły filmowej; samodzielnej w tym sensie, że wyznaczającej sobie trochę inne cele. Myślę tu o takich wystawach, jak „Remedium”, prezentacji prac powstałych w pracowni prof. Stefana Czyżewskiego, wychodzących poza rozumienie fotografii, jako płaskiego, dwuwymiarowego obrazu, ku działaniom przestrzennym i tym samym otwierających ją na nowe obszary, a przede wszystkim „Start próbny”, zorganizowanej w Galerii FF w 2004. Ta druga rozpoczęła cykl prezentacji dorobku Szkoły Filmowej – to w 2008 roku „Interior obrazu” oraz dwie odsłony „Fotografów jutra”, a teraz także „Czuła ostrość”.
Wystawy te, od „Fotografów jutra” począwszy organizowane przez Ewę Ciechanowską (w obecnym wydaniu we współpracy z Dorotą Zygułą), pozwalają już spojrzeć z niejakiego dystansu na dorobek szkoły. Potwierdzają one z całą mocą myśl Lecha Lechowicza sformułowaną przy okazji „Startu próbnego”, że w Szkole Filmowej – wbrew obiegowym opiniom – liczy się nie tylko fotografia reportażowa. Projekty i prace prezentowane w ramach „Czułej ostrości” ujawniają zainteresowanie ich twórców statusem i kondycją obrazu w dzisiejszym świecie, przenikaniem się różnych sposobów reprezentacji i widzenia we współczesnej przestrzeni wizualnej; jednocześnie udaje się im uniknąć popadania w oderwany od rzeczywistości autotematyzm.
Balans pomiędzy zainteresowaniem światem społecznym i jego przemianami a skupieniem się na zrozumieniu i dekonstrukcji języka filmu, fotografii oraz ich konwencji gwarantuje specyficzne dla łódzkiej szkoły napięcie między tradycją Warsztatu Formy Filmowej a dobrą szkołą reportażu.
Trudno nie zauważyć znacznego udziału wideo w energii łódzkiej fotografii, co znajduje swoje odbicie w wystawie. Silną obecność tego medium wśród studentów i absolwentów PWSFTviT zawdzięcza działalności Józefa Robakowskiego, bezpośredniego łącznika młodego pokolenia z rzeczoną tradycją Warsztatu, który nie tylko usiłuje zaszczepić u adeptów sztuki poszerzone rozumienie obrazów medialnych, lecz także aktywnie promuje ich twórczość, od lat kilku organizując pokazy „Nowe energie wideo”. Od ubiegłego roku zyskał silne, oddolne wsparcie w postaci formacji artystycznej „videopunkt” (Warsztat Nowych Mediów), zrzeszającej głównie (byłych) studentów Szkoły Filmowej, a także łódzkiej i warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych, School of Media, Arts and Design (University of Westminster), czy Uniwersytetu Warszawskiego. W swoistym manifeście grupy czytamy: „Jesteśmy kooperatywą twórców, [...] zamiast artystycznej jednomyślności łączy nas coś o wiele ważniejszego - chęć redefinicji rzeczywistości, w której żyjemy i funkcjonujemy. [...] Kreując nowe sytuacje będziemy wykorzystywać niedostrzeżone możliwości nowych mediów oraz potencjału przestrzeni – zarówno tej zamkniętej oraz otwartej, publicznej”.
Założenia grupy nie tylko wyznaczają drogę, którą w moim odczuciu warto podążać, lecz także oddają w dużej mierze to, co chciałbym oglądać na tego typu prezentacjach – odważne próby zmierzenia się z otaczającym nas światem, oraz zrozumienia języków, które nas z nim łączą, jednocześnie coraz bardziej od niego oddzielając.
Prace prezentowane na wystawie „Czuła ostrość” świadczą z jednej strony o tym, że twórcy świadomi są procesów modernizacyjnych toczących się w Polsce od 1989 roku oraz ich skutków, takich jak medializacja przestrzeni publicznej, czy kryzys górnictwa i związana z nim specyficzna, lokalna kultura itd., obecne w pracy Pawła Pachli i Katarzyny Pogodzińskiej, komentującej zapośredniczenie twarzy przez dyskurs kultury masowej oraz w projekcie dokumentalnym Agnieszki Wrześniak odzwierciedlającym postindustrialną melancholię.
Artyści ci przyglądają się nowoczesności, jako obietnicy lepszego jutra, projektującej w przyszłość piękne obrazy, oraz jako procesu rujnacji, w której odchodzą w niepamięć dawne sposoby bycia w świecie i jego rozumienia. W ciekawy sposób te wątki podejmują Michał Przeździk, w projekcie, którego „Ostatnia Wieczerza” Leonarda da Vinci podróżuje po współczesnej Polsce w roli dekoracji z wesołego miasteczka, zastawki fotograficznej (jej peregrynacje przypominają scenę z filmu „Prater” Ulrike Ottinger, w której Elfriede Jelinek czyta fragment swojej prozy z głową w zastawce przedstawiającej Ann Darrow porwaną przez King Konga), a także Łukasz Brześkiewicz, który zestawiając postaci ludzkie z egzotycznymi zwierzętami, rodem z zoo lub atlasów zwierząt, problematyzuje nasze relacje (faktyczne i wyobrażone) z naturą. Stąd też zainteresowanie przejawami rytuałów w życiu codziennym, zarówno tych, które niesie tradycja, jak i rytuałów osobistych, pozwalających wprowadzić porządek w coraz bardziej nieodgadniony, bo zawsze w pełni obecny w przedstawieniu, świat. Myślę tu z jednej strony o „Rytuałach Przejścia” Przemysława Pokryckiego, z drugiej o Pregnant Virgin Magdaleny Pacany.
Antropologia codzienności, dostrzeganie obecnych w jej jądrze chiazmów tego, co ma nadejść i tego, co właśnie odchodzi – to wszystko odnajdziemy w swoistej poetyce dokumentu, uprawianej przez wyraźnie obecną grupę twórców: Annę Orłowską, Ewę Ciechanowską a także Piotra Zbierskiego. Tematem refleksji i reprezentacji stają się także obrzędy i konflikty (pamięci), silnie związane z reakcjami na (późną) nowoczesność, widoczne chociażby w „Zwykłych historiach” Romana Łuszczki czy też w projekcie Krzysztofa Millera, który postanowił odpodobnić własne fotografie reportażowe, poprzez przefotografowanie ich w historycznej technice mokrego kolodionu.
Niektórzy spośród autorów/ek wchodzą w grę przebieranek, lalek i innych dystansujących substytutów jak Magda Gałka, Katarzyna Ewa Legendź czy Rafał Chmielewski w filmie „Życie ot bajka”. Prace wideo prezentowane na wystawie wyraźnie dzielą się na dwie tendencje.
W ramach poszukiwań formalnych, silnie obecnych w prezentacji, Ola Buczkowska w filmie „Tribute to Themerson”, pobrzmiewającym słynnym „Oko i ucho” Themersonów, podejmuje temat związku obrazu i dźwięku, Tomasz Mażewski w „Filogenezie” oddaje się medytacji nad płynnością formy, a Piotr Szczepanowicz w swoim xxx na swój sposób podejmuje w medium wideo temat „Tautologii” Zbigniewa Dłubaka. Kolejną wyraźną grupę stanowią prace, których autorzy/ki preparują fragment rzeczywistości, odpodobniając go lub uwydatniając jego nieregularności, jak Karolina Breguła w filmie „Zwykła lewitacja”, w którym mężczyzna w garniturze z teczką w ręce paraduje w długich, białych płetwach, czy też Buczkowska w kolejnym filmie, w którym widzimy kobietę na różowym dmuchanym materacu, unosząca się w niepokojącym, czarnym bezmiarze („Marta”).
Regularne pokazy tego, co dzieje się w polu oddziaływania uczelni artystycznej dają bardzo potrzebną sposobność spojrzenia w lustro, przyjrzenia się wspólnej działalności i przebytej drodze.
Właśnie z tego powodu powinna im towarzyszyć krytyczna (auto)refleksja, umożliwiająca, w kolejnych spojrzeniach wstecz, stworzenie bądź odkrycie tego, kim aktualnie jesteśmy i w jakim kierunku podążamy. Fakt, że środowisko fotograficzne w Szkole Filmowej przyciąga także dojrzałych twórców i uznanych praktyków fotografii, którzy wracają do szkoły w poszukiwaniu inspiracji, stymulacji intelektualnej i kontaktu z młodym pokoleniem artystów, wyjątkowo sprzyja takiemu procesowi. Dlatego też chciałbym zakończyć niniejsze rozważania postulatem, sformułowanym przez Charlesa Esche, w moim odczuciu trafnie oddającym obecny potencjał sztuki i jej instytucji:
Nie jestem w stanie uwierzyć, że pojedynczy, światowy paradygmat kapitalistyczny wyznaczył kres sile historycznej zmiany. Może jedynie przystanęliśmy by nabrać powietrza, a ten moment przejściowy daje nam sposobność zrozumienia, dlaczego sztuka i jej instytucje mają dziś wartość. Mogą stanowić podstawę nowego myślenia, próbując przemawiać przez wiele, częstokroć ambiwalentnych form i języków. To sprawia, że wielu ludziom, wychowanym na konsumpcjonizmie wydają się one trudne i hermetyczne, lecz w moim odczuciu jedyna możliwość to powoli iść dalej, niezależnie od tych trudności.
Na pewno fotografia w Szkole Filmowej przemawia wieloma językami. Wystawa dobrze to pokazuje. Częścią procesu dojrzewania twórcy jest krystalizowanie się z afirmatywnego pola otwartych możliwości wyraźnych postaw artystycznych.
Jeśli regularne wystawy, takie jak „Czułą ostrość”, rozumieć, jako część tego procesu, jestem przekonany, że to droga, którą warto podążać.
Krzysztof Pijarski
„Art is the Mirror and the Light”, wywiad Joanny Mytkowskiej z Charlesem Esche, w: Les Inquiets. Cinq artistes sous la pression de la guerre, Éditions du Centre Pompidou, Paris 2008, s. 18.
Agencja Interaktywna
Realizacja webpro.pl
Copyright Galeria Szyb Wilson. Wszelkie prawa zastrzeżone